Rzecz dotyczcy serii porwań w latach 2003 - 2005 na Mazowszu. Bandyci dokonywali porwań i żądali za uwolnienie ofiar setek tysięcy euro okupu. O tym, że nie żartują, miały przekonać przesyłane rodzinom obcięte palce porwanych.
Według "Rzeczpospolitej", komendant główny policji, generał Andrzej Matejuk, złożył doniesienie w sprawie przekroczenia przez policjantów uprawnień. Mieli oni utrudniać postępowania prowadzone w tej sprawie.
Gazeta wyjaśnia, że wątpliwości dotyczące postępowania policjantów pojawiły się, gdy w mieszkaniu jednego z nich znaleziono w 2008 roku zabrane gangsterowi telefony komórkowe. Z informacji gazety wynika też, że jeden z funkcjonariuszy miał trzymać w domu inny dowód - kosmyk włosów jednej z osób porwanych i włos zabezpieczony na miejscu porwania. Dziennik dodaje, że policjanci mogli też wymuszać zeznania od świadków i wyjaśnienia od podejrzanych, by dopasować materiał dowodowy do osób już zatrzymanych. Więcej w "Rzeczpospolitej".
"Rzeczpospolita"/IAR/zm/Siekaj