Jak ustaliła "Rzeczpospolita", która wczoraj podała informację o obecności śladów trotylu i nitrogliceryny we wraku, polscy prokuratorzy i biegli jedynie oznaczyli części samolotu i innych próbek, których badania spektrometrami dały wynik pozytywny. Oznacza to, że mogą one zawierać ślady materiałów wybuchowych. Ale ich zbadanie wcale nie będzie łatwe - dodaje gazeta. Rzecznik Prokuratury Generalnej Mateusz Martyniuk mówi "Rzeczpospolitej", że próbki, które wskazali biegli, nadal są w Rosji. Zostaną sprowadzone do Polski dopiero w ramach pomocy prawnej. Gazeta zauważa, że trudno zrozumieć, dlaczego prokurator Szeląg mówił, iż wyniki badań mogą potrwać pół roku. Wstępne ustalenia zakładają bowiem, że prokuratorzy mają się udać do Moskwy po oznaczone próbki w grudniu.
Tymczasem rodzina jednej z ofiar, Ewy Bąkowskiej, zleciła przeprowadzenie w Stanach Zjednoczonych prywatnej ekspertyzy materiału z miejsca katastrofy. Okazało się, że w jednej z dwóch próbek, znaleziono ślady trójnitrotoluenu - czyli trotylu.
Więcej na ten temay - w "Rzeczpospolitej".
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/"Rzeczpospolita"/kry/dabr