Według dziennika, to niejedyny problem finansowy SLD. Partia musi do lipca spłacić kredyt zaciągnięty na ubiegłoroczne kampanie: prezydencką i samorządową. Na początku roku do spłaty było blisko 7 milionów złotych. W tej chwili dług wynosi niespełna 2 i pół miliona. I gdyby subwencja budżetowa była utrzymana na ubiegłorocznym poziomie, czyli 14 milionów rocznie, to Sojusz byłby w przyzwoitej sytuacji finansowej - pisze "Rzeczpospolita". Ale dotacja została obcięta o połowę, a to oznacza, że praktycznie całe pieniądze, które partia dostanie z budżetu do końca lipca, wyda na obsługę długu. Na dodatek wśród posłów krąży niepokojąca pogłoska, że SLD może popaść w jeszcze gorsze tarapaty finansowe, bo spłacił pożyczkę pieniędzmi z pięciomilionowej zaliczki, którą wziął za niedoszłą transakcję sprzedaży gmachu, a którą potem musiał oddać.
Więcej na ten temat - w "Rzeczpospolitej".
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/"Rzeczpospolita"/kry/dyd