"Rzeczpospolita" podkreśla, że pracujący od 1993 roku w MSZ Turowski uchodzi za jednego
ze współautorów zwrotu w stosunkach polsko-rosyjskich. Wymieniany był też jako kandydat na ambasadora w Watykanie. 10 kwietnia Turowski był obecny na płycie lotniska Siewiernyj, gdzie oczekiwano na przylot Tu-154M z prezydentem Lechem Kaczyńskim. Po katastrofie udzielił wywiadu rosyjskim mediom.
Gazeta przedstawiając sylwetkę Turowskiego pisze, że jest on jedną z najbardziej tajemniczych postaci polskiej dyplomacji - choć w polityce zagranicznej działa od wielu lat, to niewiele o nim wiadomo.
"Rzeczpospolita" dodaje, że teczka Turowskiego nie jest dostępna w zbiorach jawnych IPN. Zgodnie z zachowanymi w archiwach Instytutu zapisami rejestracyjnymi, Tomasz Turowski do współpracy ze służbami specjalnymi został pozyskany jeszcze jako student. Do pracy w wywiadzie został wytypowany przez najbardziej elitarną strukturę wywiadu PRL - Wydział XIV Departamentu I, który zajmował się wywiadem z pozycji "N", czyli nielegalnych.
Gazeta opisuje między innymi, że Turowski w 1975 roku - już jako oficer wywiadu - zgłosił się do zakonu jezuitów w Rzymie. Znakomita znajomość rosyjskiego spowodowała, że przez 10 lat był dopuszczany do największych tajemnic Watykanu dotyczących polityki wschodniej. W 1986 roku Turowski zrezygnował z kariery zakonnej, ale nadal utrzymywał świetne stosunki z ludźmi Kościoła.
W 1993 roku rozpoczął pracę w MSZ w departamencie wschodnim. Po objęciu funkcji ministra przez Radosław Sikorskiego, Turowski szybko stał się jedną z jego najbardziej zaufanych osób.
Więcej na ten temat - w "Rzeczpospolitej".
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/"Rzeczpospolita"/kry/dabr