Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

"Rzeczpospolita" Pilot rozbitej bryzy ostrzegał: za mało latamy

0
Podziel się:

Przed wypadkiem samolotu Iskra w Gdyni pilot skarżył się na powolne szkolenie, "oczywisty dyskomfort" w czasie lotów i bezskutecznie prosił o przeniesienie do innej jednostki. O sprawie pisze "Rzeczpospolita".

Przemysław Dudzik z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej w Gdyni zginął 31 marca, siedząc za sterami samolotu An28 Bryza. Gdy na wojskowym lotnisku w Babich Dołach ćwiczył awaryjne lądowanie na jednym silniku, maszyna uderzyła o ziemię i spłonęła. Zginęli też trzej doświadczeni oficerowie - instruktorzy.
Z dokumentów, do których dotarła "Rzeczpospolita", wynika, że Dudzik od dwóch lat starał się o odejście z jednostki. Dziennik pisze, że młody pilot był sfrustrowany i rozgoryczony, gdyż latał za mało, a mnóstwo czasu zajmowały mu obowiązki w sztabie. Dlatego prosił przełożonych o przeniesienie do jednostki, w której mógłby latać więcej, jednak bezskutecznie.
Ostatni wniosek pilot złożył dziesięć miesięcy przed tragedią. Powoływał się na "brak możliwości wykonywania zawodu pilota". Wprost zarzucał przełożonym łamanie procedur. Szkolenie na drugiego pilota na bryzie rozpoczął w 2006 roku. Taka nauka musi być intensywna, by pilot wyrobił sobie odpowiednie nawyki. Wojskowe procedury określają zatem, że szkolenie nie może trwać dłużej niż rok, a w tym czasie pilot musi wykonać 94 loty i spędzić w powietrzu 39 godzin i 10 minut. Kiedy doszło do tragedii, Dudzik wciąż się szkolił - już trzeci rok.

"Rzeczpospolita"IAR/kl/to/

wiadomości
IAR
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)