"Życie Warszawy" pisze, że błyskawiczne ukaranie sprawcy to główna zaleta szybkich sądów, które są dumą resortu sprawiedliwości. Ale po miesiącu ich funkcjonowania na światło dzienne wychodzą też mankamenty.
Najpierw okazało się, że 24-godzinne sądy są kosztowne. Teraz bat na pijanych kierowców, jakim miało być zabieranie im samochodów, przestał działać.
Według prokuratorów, na zajęcie auta na poczet kary w szybkim trybie brak czasu. "Jeśli policja od razu nie zabezpieczy samochodu, to po przekazaniu nam materiałów nie mamy już takiej możliwości, bo samochód wzięła rodzina, a sprawę trzeba szybko kierować do sądu" - mówi Agnieszka Ważna, szefowa Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów.