W debacie poseł PiS Andrzej Dera przekonywał, że ludzie o czystych rękach nie mają się czego obawiać. Podkreślił, że proponowane rozwiązania mają ukrócić korupcję i wyeliminować nieuczciwość z życia publicznego.
Grzegorz Skwierczyński z Samoobrony przypomniał, że lustracja majątkowa jest sztandarowym hasłem jego ugrupowania. Wezwał posłów do poparcia rządowego projektu, który w ocenie posła doprowadzi do oczyszczenia polskiego państwa. Dodał, że patologiczne powiązania biznesu ze światem polityki nie mogą pozostawać bezkarne. Jako przykład takiej patologii podał poprzednią kadencję parlamentu.
Witold Bałażak w imieniu Ligi Polskich Rodzin także poparł generalne założenia projektu. Zauważył, że funkcjonariusze publiczni są przez społeczeństwo postrzegani jako szczególnie podatni na korupcję. Dodał, ze przyjęcie ustawy wzmocni wewnętrzny i zewnętrzny autorytet państwa.
Julia Pitera z Platformy Obywatelskiej uznała projekt ustawy za bubel prawny, pisany szybko i niechlujnie. Zdaniem posłanki, rodzi on pole do nadinterpretacji i nadużyć.
Marek Wikiński z SLD oświadczył, że jego ugrupowanie opowiada się za walką z korupcją, ale jego zdaniem można to skutecznie robić na mocy obecnego prawa.
PSL złożył wniosek o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. Poseł ludowców Wiesław Woda powiedział, że jego ugrupowanie jest za lustracją majątkową, ale inaczej pomyślaną. Podkreślił, że najpierw należałoby usunąć z Sejmu i rządu osoby, które mają wyroku skazujące.
W myśl rządowego projektu lustracja majątkowa miałaby objąć osoby pełniące funkcje publiczne - od prezydenta, członków rządu czy parlamentarzystów poprzez urzędników służby cywilnej, samorządowców do kierowników ZOZ-ów czy dyrektorów finansowych sądów rejonowych. Wszyscy oni składaliby jawne oświadczenia o stanie i źródłach pochodzenia swego majątku oraz majątku współmałżonka. Oświadczenia sprawdzałoby Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Za złożenie fałszywego oświadczenia groziłaby odpowiedzialność karna.