Słowacy głosują w przedterminowych wyborach parlamentarnych. Ich zdecydowanym faworytem jest lewicowy "SMER" byłego premiera Roberta Fico, który w sondażach uzyskiwał 40 procentowe poparcie wyborców. Nie wiadomo jednak, czy lewica zdobędzie większość w parlamencie i ile ugrupowań politycznych przekroczy 5-procentowy próg wyborczy.
Głosowanie przebiega bez incydentów, ale w obawie przed powtórką wczorajszych zamieszek w Bratysławie, które rozpraszała policja, lokale wyborcze ochrania aż 20 tysięcy funkcjonariuszy.
Frekwencja nie jest duża. Mimo dobrej, słonecznej pogody lokale wyborcze świecą pustkami. Wielu wyborców, którzy bezkutecznie domagali się wyjaśnienia afer korupcyjnych z udziałem polityków ugrupowań parlamentarnych, nie kryje apatii. Wychodząc z lokali nie chcą mówić, na kogo głosowali. Niektóre komisje wyborcze sygnalizują bierne protesty wyborcze. Zachęceni przez organizacje obywatelskie Słowacy wrzucają do urn niewypełnione karty do głosowania i blokują kabiny, przebywając w nich po kilkanaście minut.
Państwowa Komisja Wyborcza odnotowuje również skargi na "podkupywanie" obywateli pochodzenia romskiego. Działacze niektórych ugrupowań obiecują Romom 5 euro za głos oddany na ich kandydata. Dzień przed wyborami z wielu słowackich banków wybrano wszystkie monety o nominale 5 euro.
IAR
