Rząd uważa, że Polskę powinien w Brukseli reprezentować Donald Tusk. Prezydent Lech Kaczyński jeszcze w nocy zapowiadał, że również będzie uczestniczył w spotkaniu Rady Europejskiej. Prezydent przypomniał, że na spotkania Rady często przyjeżdzają delegacje złożone z głów państw i towarzyszących im szefów rządów. Dodał, że tak było w przypadku Łotwy, Rumunii, Czech czy Francji. "Po drugie, ja się zajmowałem Gruzją, po trzecie, sfera polityki zagranicznej jest sferą między prezydentem a premierem dlatego na posiedzeniach Rady Europejskiej powinni być prezydent z premierem" - powiedział Kaczyński.
Nie wiadomo dokładnie, jak Lech Kaczyński i Donald Tusk polecą na szczyt. Do ich dyspozycji jest bowiem tylko jeden samolot Tu 154, a według przepisów prezydent i premier nie mogą lecieć jednocześnie tym samym samolotem. Niewykluczone, że jeden z polityków poleci małym samolotem Jak 40 lub samolotem rejsowym.
Nie ustalono również, kto będzie przewodniczył polskiej delegacji i w jej imieniu przemawiał na szczycie w Brukseli. Lech Kaczyński przypominał o porządku konstytucyjnym, który według niego tę sprawę wyjaśnia: "Prezydent zawsze jest najwyższym przedstawicielem Rzeczpospolitej Polskiej i to jest napisane w konstytucji. Ja rozumiem, że z punktu widzenia pewnych osób, konstytucja obowiązuje, gdy jest w ich interesie, ale ta konstytucja ma charakter obiektywny" - dodał.
Ze względu na wczorajszy wyjazd Lecha Kaczyńskiego do Tallinna, dzisiejsze spotkanie prezydent-premier dojdzie do skutku nie w Sopocie, jak wcześniej zapowiadano, ale w Warszawie. Niepewna jest jednak jego godzina. Według Centrum Informacyjnego Rządu będzie to 9.30, ale jeszcze w nocy Lech Kaczyński mówił, że ta godzina nie została z nim uzgodniona.