Lekarze pracują jak na ostrym dyżurze, w izbie przyjęć, która jest newralgicznym miejscem, pracuje dodatkowy lekarz. W szpitalu odbywają się tylko operacje ratujące życie. Pielęgniarki, lekarze i pracownicy techniczni okupują gabinet dyrekcji i stołówkę.
W zeszłym tygodniu za protestem zagłosowało ponad 80 procent pracowników biorących udział w referendum strajkowym.
Dyrekcja uważa, że żądania płacowe są nie do przyjęcia. Kosztowałyby one 4 miliony złotych rocznie przy 12-milionowym zadłużeniu. W sumie w placówce zatrudnionych jest ponad 300 osób.