Zachodnie media donoszą, że wśród rannych jest fotoreporter, który pracował razem z zabitą Marie Colvin oraz dziennikarka francuskiego "Le Figaro", Edith Bouvier. Kobieta jest ciężko ranna, a jej koledzy obecni na miejscu alarmują, że grozi jej wykrwawienie, jeśli nie uda się jej szybko przetransportować do szpitala poza granicami Syrii. Ranni są teraz w prowizorycznym szpitalu polowym w Homs. W tym samym miejscu znajdują się ciała dwójki zabitych dziennikarzy. Miasto jest jednak otoczone przez siły reżimu Baszara al-Assada.
Wczorajszy atak na dziennikarzy potępiły Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Francja.
"Wystarczy już tego. Ten reżim musi odejść" - mówi francuski prezydent Nicolas Sarkozy.
Pojawiły się też informacje, że syryjskie wojsko mogło wiedzieć o miejscu, w którym zorganizowano prowizoryczne centrum dla dziennikarzy w Homs i celowo strzelać w tym kierunku, aby zabić dziennikarzy. Ostrzeżenia przed możliwością takiego ataku obecni w Homs korespondenci mieli otrzymać już w ubiegłym tygodniu.
Informacyjna Agencja Radiowa