Kolejna syryjska rakieta spadła rano na Wzgórza Golan przy granicy z Izraelem. Napięcie w tym rejonie utrzymuje się od czasu niedzielnego bombardowania bazy wojskowej w Damaszku przez izraelskie lotnictwo.
Rakieta, która spadła na Wzgórza Golan, była już trzecią w ostatnich godzinach. Nie wiadomo, czy był to celowy atak z terenu Syrii, czy też zbłąkany pocisk, który miał trafić w zupełnie inny cel. Jeszcze w niedzielę Izrael przemieścił dodatkowe oddziały wojska na teren graniczny z Syrii i przesunął w kierunku północnym Żelazną Kopułę, najnowszą tarczę antyrakietową.
Niedzielny nalot, w którym zbombardowano ośrodek wojskowy potępiły nie tylko władze Syrii, ale także zbrojne grupy opozycyjne walczące o obalenie prezydenta Baszara al-Assada. "To jest agresja przeciwko wszystkim Syryjczykom. Żadna ze stron konfliktu nie odnosi z tego korzyści" - mówił Rajaa al-Nasser z Narodowego Komitetu na Rzecz Demokratycznych Zmian, jednej z grup opozycji.
Izrael nieoficjalnie dawał do zrozumienia, że w zaatakowanej w niedzielę bazie znajdowała się broń przeznaczona dla radykałów z libańskiego Hezbollahu.
Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka twierdzi, że w niedzielnym ataku na bazę wojskową na przedmieściach Damaszku zginęły co najmniej 42 osoby, a sto innych pozostaje zaginionych.
IAR
