Aleksander Szczygło rozmawia z zarządem stoczni, a następnie spotka się ze związkowcami, którzy oczekują jakiejkolwiek pomocy. Jak powiedział szef stoczniowej Solidarności Mirosław Kamiński, sytuacja firmy jest tak trudna, że potrzebne jest zaangażowanie wszystkich struktur państwa. Podkreśla, że planowane zwolnienia, które mają dotknąć jedną trzecią załogi spowodują, że zakład straci moce produkcyjne i nie będzie mógł wypełniać zobowiązań w sprawie bezpieczeństwa państwa. Chodzi tu między innymi o budowę i naprawę okrętów wojennych.
Władze stoczni tłumaczą, że przy obecnej strukturze zatrudnienia zakład po prostu nie przetrwa. Na 1300 osób tylko 500 pracuje przy bezpośredniej produkcji. Zwolnienia i restrukturyzacja to także jeden z warunków umowy z wierzycielami. Wniosek o zgodę na postępowanie układowe czeka na rozpatrzenie w gdańskim sądzie. Jeśli do takiego porozumienia nie dojdzie, stocznię czeka upadłość.