Dziś rano ratownicy wyciągnęli na brzeg pierwsze martwe zwierzę. Walenie wypłynęły wprawdzie wczoraj o zmroku z zatoki Loch Carnan na wyspie Uist w archipelagu Hybrydów, ale dziś stado wróciło. Co najmniej jedna trzecia ma rany na głowach i inne ślady kolizji z przybrzeżnymi skałami. Ratownicy, którzy wyłowili z zatoki martwą samicę, mówili BBC o możliwości jakiejś epidemii w stadzie, co może dopiero ustalić autopsja: "Obserwujemy tę sytuację i są obawy, że to jest pierwszy z wielu wielorybów, które padną. Mam nadzieję, że nie i że to będzie jedyna martwa sztuka."
Całe stado, należące do podgatunku grindwali, stanowi jedną rodzinę, która nie chce opuścić chorych i rannych członków grupy. Zatoka nie daje im jednak dobrego schronienia, gdyż silna fala może je wyrzucić na brzeg. Znane są rownież przypadki zbiorowych samobójstw wielorybów podążających stadnie na plaże lub przybrzeżne skały w ślad za padającymi zwierzętami.