9 minut wcześniej niż planowano, o godzinie 9.51 samolot prezydenta USA Baracka Obamy wylądował na sztokholmskim lotnisku. Po powitaniu przez grupę ministrów z szefem szwedzkiej dyplomacji Carlem Bildtem na czele, rozpoczęła się pierwsza część pobytu Obamy w Szwecji.
Był nią imponujący kilkunasto-kilometrowy przejazd prezydenckiej kolumny do centrum miasta oczyszczonego z parkujących samochodów i rowerów oraz strzeżonego przez 2000 szwedzkich policjantów. O godzinie 12.00 gość ma spotkać się z premierem kraju Fredrikiem Reinfeldtem w siedzibie rządu. W ten sposób rozpoczyna się pierwsza w dziejach oficjalna wizyta urzędującego prezydenta Stanów Zjednoczonych w państwie, z którym Waszyngton nawiązał stosunki polityczne 224 lata temu.
Zdaniem Petera Wolodarskiego, szefa "Dagens Nyheter", największego szwedzkiego dziennika, Barack Obama przybył do jednego z najbardziej zamerykanizowanych krajów Europy. Jest tak mimo szeregu różnic politycznych i kulturalnych dzielących USA i Szwecję. Według autora, dzisiaj nikt, choćby nawet chciał, nie może uniknąć lub negować globalnych wpływów Stanów Zjednoczonych.
W innym komentarzu w gazecie tej stwierdzono, że mimo wszystkich plam na demokracji amerykańskiej, jak Guantanamo czy globalny podsłuch, Stany Zjednoczone pozostają nadal jedynym liderem demokratycznego porządku na świecie. Nie mogą nim przecież przewodzić konkurencyjne wobec Waszyngtonu autorytarne reżimy w rodzaju rosyjskiego czy chińskiego - dodaje autor artykułu.
IAR
