Tragiczny w skutkach żart z brytyjskiej rodziny królewskiej doczekał się kolejnego potępienia. Za "prawdziwie bulwersujący" uznały go władze szpitala, do którego we wtorek trafiła ciężarna brytyjska księżna Kate.
Dziennikarze australijskiego radia parę dni temu zadzwonili do szpitala i podając się za przedstawicieli rodziny królewskiej zdobyli poufne dane o stanie zdrowia księżnej. List protestacyjny złożył dyrektor szpitala króla Edwarda VII, Simon Glenarthur. Jak dodał, jego placówka troszczy się o chorych, a "prezenterzy stacji zachowali się niezwykle głupio, próbując uzyskać informacje o jednym z pacjentów, a co dopiero dzwoniąc." Zdaniem dyrektora, zgoda wydawcy na taki telefon do szpitala przyczyniła się do poniżenia dwóch doświadczonych pielęgniarek. Do tego doszła wczorajsza śmierć jednej z nich, prawdopodobnie samobójcza. Dyrektor dodał, że zdaje sobie sprawę z braku możliwości naprawienia szkód przez rozgłośnię, jednak prosi, by taki incydent się nie powtórzył.
Dziś audycja w australijskim radiu, której prezenterzy dzwonili do szpitala, została zawieszona do odwołania. Rozgłośnia przeprosiła za żart. Podobnie zrobiło oboje dziennikarzy.
IAR
