Na Wall Street ceny akcji spadły średnio o 3,5 proc.. Ceny ropy naftowej poszły w górę, drożeje również złoto.
Kiedy w ubiegłym tygodniu amerykański sekretarz skarbu Henry Paulson zapowiedział interwencję na rynku finansowym, amerykańska giełda zareagowała znacznymi wzrostami. Gdy jednak okazało się, że plan będzie kosztował 700 miliardów dolarów, eksperci i analitycy zaczęli ostrzegać przed negatywnymi skutkami tej operacji - zwiększeniem deficytu, wzrostem inflacji i spadkiem kursu dolara.
W rezultacie podczas wczorajszej sesji inwestorzy wyprzedawali akcje a wskaźnik Dow Jones obniżył się o 370 punktów. Cena ropy naftowej wzrosła wczoraj aż o 16 dolarów, do poziomu 120 dolarów za baryłkę. Złoto podrożało o 40 dolarów za uncję.
George Bush stara się tymczasem uspokajać światowych przywódców, że sytuacja na rynkach finansowych w Stanach Zjednoczonych jest pod kontrolą. W przededniu dorocznego szczytu ONZ w Nowym Jorku, amerykański prezydent zapewniał, że rząd USA podjął śmiałe i zdecydowane działania by ratować zagrożone instytucje finansowe.