Minister Ahmed Davutoglu mówił, że piątkowy lot był szkoleniowym, a nie misją obserwacyjną, badającą sytuację w Syrii. Zdaniem szefa tureckiej dyplomacji, samolot nie przekroczył syryjskiej przestrzeni powietrznej, a leciał w międzynarodowej. Dlatego Turcja chce, by stanowisko w tej sprawie zajęło NATO. Ankara chce, by Sojusz rozpatrzył to pod kątem artykułu 4 Traktu Północnoatlantyckiego. Zakłada on, że strony paktu będą się wspólnie konsultowały, jeśli uznają, że zagrożona jest ich integralność terytorialna, niezależność polityczna lub bezpieczeństwo .
Dziś na konferencji prasowej minister spraw zagranicznych Turcji zapewnił, że samolot nie udał się z tajną misją do Syrii i leciał w międzynarodowej przestrzeni powietrznej. Minister mówił, że samolot odbywał jedynie lot szkoleniowy, którego celem było sprawdzenie systemu radarowego.
MSZ Turcji odpiera zarzuty jakoby Syria nie wiedziała, że myśliwiec był turecki. Zdaniem ministra, Damaszek dezinformuje społeczeństwo. Jak mówił, maszyna miała odpowiednie oznakowanie i była łatwa do zidentyfikowania, a kwadrans przed zestrzeleniem przekroczyła granicę turecko - syryjską, ale nie otrzymała żadnego ostrzeżenia.
Turcja podobnie jak Syria poszukuje też zaginionych pilotów. Tureckie MSZ informuje jednak, że nie jest to wspólna operacja, a są to dwie operacje skoordynowane ze sobą.
IAR
