Część biur, które ogłosiły upadłość miało bardzo niskie gwarancje, przez co samorządy musiały wykładać własne środki. W myśl wykładni ministerstwa, koszty powrotów należy opłacić do wysokości gwarancji. Wedłg marszałka Mazowsza Adama Struzika, to absurd, bo urzędnicy samorządowi staliby przed decyzją, którego turystę przywozić do Polski, a którego zostawić przed hotelem, albo na plaży.
Każdy z samorządów domaga się zwrotu około 200 tysięcy złotych. Jednak według Wiesławy Drożdż z ministerstwa finansów nie ma szans na wypłatę pieniędzy, dlatego, że nie można z publicznych pieniędzy pokrywać strat jakiegokolwiek podmiotu, nawet jeśli jest to jednostka samorządu terytorialnego.
Marszałkowie domagają się też od rządu zmian w przepisach regulujących wysokość gwarancji. Marszałek Wielkopolski, Marek Woźniak uważa, że największym problemem są nowe biura. Wysokość gwarancji oblicza się na podstawie przychodów z poprzedniego roku. Nowe biura, które nie mają takiej historii płacą w myśl przepisów minimalną stawkę. Zdaniem marszałka powinny płacić o wiele więcej.
Od początku lipca Mazowiecki Urząd Marszałkowski sprowadził do Polski ponad pięć i pół tysiąca klientów pięciu biur podróży. Urząd Wielkopolski zapłacił za powrót prawie pięciuset turystów, a śląski sprowadził ponad 800 osób.
IAR
