Francuzi wybierają dziś prezydenta, a Grecy posłów do parlamentu. Najważniejsze wydają się być jednak wybory w pogrążonej w kryzysie Grecji, która już dwukrotnie otrzymała międzynarodową pożyczkę, ale w zamian musiała się zgodzić na znaczne oszczędności. Niezadowolenie w greckim społeczeństwie wykorzystały partie populistyczne przeciwne jakimkolwiek cięciom. Jeśli wygrają one wybory i utworzą rząd, a później odrzucą porozumienia w sprawie pożyczek i zdecydują o wyjściu Grecji ze strefy euro, to międzynarodowa pomoc zostanie wstrzymana a kraj zbankrutuje. "To będzie miało poważne konsekwencje - wywoła nerwowe reakcje na rynkach, podkopie zaufanie do eurolandu i słabej Portugalii, wywoła problemy w europejskim sektorze bankowym" - podkreślił w rozmowie z Polskim Radiem ekspert brukselskiego Centrum Studiów nad Polityką Europejską, Daniel Gros. "Dobrze byłoby, żebyśmy mieli już ten test za sobą".
Francja na tym tle jest bardziej przewidywalna i czy wygra Francois Hollande, czy Nicolas Sarkozy, aż tak wielkiego zamieszania nie będzie. Jeśli kandydat socjalistów pokona obecnego prezydenta, będzie domagał się działań promujących wzrost gospodarczy całej Unii, zmian w pakcie fiskalnym i wprowadzenia euroobligacji.
IAR