Dziś po południu w Atenach (16.15) oficjalna inauguracja przewodnictwa Grecji w Unii Europejskiej. Kraj ten będzie kierować pracami Wspólnoty do końca czerwca. Bruksela z rezerwą podchodzi do prezydencji kraju, który jest pogrążony w kryzysie. Niektórzy pocieszają się myślą, że nie potrwa ona pełne pół roku.
To będzie najtańsze przewodnictwo w Unii ostatnich lat, Ateny zamierzają na nie wydać 50 milionów euro, prawie dwukrotnie mniej niż Polska i niemal czterokrotnie mniej niż Francja. Grecy nie zamierzają też zwiększać obsady swojego przedstawicielstwa w Brukseli. Mimo to premier Antonis Samaras zapewnia, że to będzie prezydencja możliwości a nie kryzysowa i dodaje - "Greckie przewodnictwo będzie udane".
Komisja Europejska oficjalnie życzy Atenom powodzenia. "Zapewniłem o naszym wsparciu przez 6 miesięcy" - powiedział szef Komisji Jose Barroso. Ale w nieoficjalnych rozmowach można usłyszeć obawy czy Grecja sobie poradzi. "To kraj, w którym administracja jest niewydolna. Na szczęście Unia Europejska od marca wyciszy się, więc nie będzie wiele rzeczy do zrobienia" - skomentował w rozmowie z Polskim Radiem brukselski korespondent tygodnika "The Economist" Anton La Guardia.
Pod koniec maja odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego, a to oznacza, że wszelkie prace skończą się w marcu, najpóźniej w kwietniu. Do tego czasu Grecy powinni doprowadzić do porozumienia w sprawie kluczowej - drugiego etapu unii bankowej, czyli systemu ratowania i uporządkowanej likwidacji banków w Europie.
IAR
