Prezydent Wiktor Janukowycz opóźnia podpisanie uchwały parlamentu, ale zdążyła już ona zaktywizować działaczy prorosyjskich i prawicowych partii. Ci ostatni są nią oburzeni i nawołują do zrywania sztandarów zwycięstwa przypominających radzieckie flagi. "Jeżeli wywieszana jest okupacyjna symbolika, to to już jest zamach na naszą niepodległość" - powiedział jeden z nacjonalistów w czasie protestu w Kijowie.
Rady miejskie kilku miast zachodniej Ukrainy zabroniły wywieszania czerwonych sztandarów. Mają tam jednak przyjechać przedstawiciele prorosyjskich organizacji z południa kraju, którzy zapowiadają, że będą bronić czerwonego sztandaru. Według portalu "Nowyj Region", na dworcach we Lwowie milicja legitymuje osoby, które przyjeżdżają z Krymu i z Odessy, aby upewnić się, czy nie mają one zamiaru brać udziału w manifestacjach. Oficjalnie organizacji protestów zabronił lwowski sąd administracyjny.
Przeciwko czerwonemu sztandarowi protestują nawet Rosjanie mieszkający w Odessie. Kongres Rosyjskich Stowarzyszeń Odessy podkreśla, że wywieszanie radzieckich flag "plugawi" pamięć milionów ludzi zamordowanych przez komunistów do, w czasie i po II wojnie światowej.
9 maja to dla przytłaczającej większości Ukraińców wielkie święto. Starają się to wykorzystać prorosyjscy politycy, działacze społeczni, a nawet religijni, którzy przypominają wszystko, co jednoczy Rosjan, Białorusinów i Ukraińców. Dziś w Charkowie mówił o tym metropolita Moskwy i Wszechrusi Cyryl. Jego zdaniem, przedstawiciele tych trzech narodów walczyli o jedną ojczyznę.
IAR