Wiktor Janukowycz oficjalnie zainauguruje więc swoją prezydenturę 25 lutego. Centralna Komisja Wyborcza ogłosiła, że wygrał on wybory z przewagą 3,48 procent głosów nad Tymoszenko.
Wcześniej kijowski sąd zawiesił wynik wyborów prezydenckich, po tym jak premier zwróciła uwagę na nieprawidłowości podczas elekcji i domagała się ponownego głosowania.
Zdaniem ugrupowania pani premier, w ostatnim momencie na listy głosujących wpisano prawie 300 tysięcy osób więcej niż zapisanych w Państwowym Rejestrze Wyborców. Blok Julii Tymoszenko twierdzi, że najwięcej takich przypadków było w regionach, gdzie Wiktor Janukowycz ma najwięcej zwolenników: na południu i wschodzie Ukrainy.
Oprócz tego, ugrupowanie premier zarzuca Centralnej Komisji Wyborczej niezgodne z prawem zmiany w ordynacji, które pozwalały na głosowanie w domu bez odpowiednich dokumentów lekarskich.
Z opinią szefowej ukraińskiego rządu nie zgadzali się międzynarodowi obserwatorzy. Ich zdaniem wybory były wolne i uczciwe.
Wyższy Sąd Administracyjny miał dziś rozpatrzeć pozew kandydatki na prezydenta Ukrainy. Jednak Tymoszenko wycofała skargę. Jej zdaniem wymiar sprawiedliwości podchodził do tej sprawy tendencyjnie. "W związku z tym postanowiłam wycofać pozew, by przerwać ten show, nie mający nic wspólnego ze sprawiedliwością" - wyjaśniła premier Ukrainy.
Ukraińska Komisja ogłosiła, że na Janukowycza głos oddało 12 milionów 481 tysięcy osób, czyli 48,95 procent. Na Tymoszenko głosowało 11 milionów 593 tysiące Ukraińców, czyli 45,47 procent. Różnica głosów pomiędzy kandydatami wyniosła niecałe 900 tysięcy. Frekwencja wyborcza wyniosła 69 procent.