Nie ustają starania polskiej fundacji, dyplomatów i opozycjonistów ukraińskich, aby odblokować pomoc humanitarną dla protestujących na Majdanie. Wczoraj ponad 11 ton darów zostało złożonych w jednym z magazynów w Kijowie.
Czekają na odprawę celną i decyzję urzędników z ukraińskich ministerstw, którzy transport muszą uznać za pomoc humanitarną. "Problem jest w tym, ze ministerstwo działa powoli. Dla nich fakt, że trwają protesty i że wypadałoby tę pomoc rozdać od razu nie ma większego znaczenia. Mogą robić nawet pewne problemy i nie wydać pozwolenia" - wyjaśnia Ksiądz Stefan Batruch - prezes FundacjiKultury Duchowej Pogranicza, który zorganizował przewóz darów.
Na Majdanie ciepła odzież rozdawana jest w kilku punktach. Ludzie podchodzą do miejsc gdzie rzeczy są zmagazynowane i otrzymują, to co jest im potrzebne. "Choć ubrań zdaje się nie brakować, to transport darów z Polski ma znaczenie symboliczne dla protestujących Ukraińców" - dodaje rozmowie z IAR ksiądz Stefan Batruch - "Wszelkie przejawy solidarności są tym ludziom bardzo potrzebne. Władza ewidentnie chce w tym przeszkodzić, żeby protestujący poczuli się osamotnieni i pozbawieni wsparcia" - mówi.
Tir wypełniony 11-toma tonami ciepłych ubrań, śpiworów, łóżek polowych i środków opatrunkowych to owoc ponad tygodniowej zbiórki darów w kilkunastu polskich miastach.
IAR