Gwałtowne burze i tornada uderzyły kilka stanów amerykańskiego południa - od Teksasu po Wirginię. Największe spustoszenia wyrządziły w Alabamie. W siemdziesięciotysięcznym mieście Tuscaloosa zginęło 36 osób. Wiatr zrównał z ziemią setki domów, przewracał ciężarówki, wyrywał drzewa z korzeniami i łamał jak zapałki słupy elektryczne. Siła wiatru była tak duża, że w powietrzu fruwały samochody. Pas zniszczeń ma szerokość półtora kilometra. W Alabamie ponad milion osób nie ma prądu. Gubernator tego stanu skierował do akcji ratowniczej 2 tysiące żołnierzy Gwardii Narodowej. Otwierane są schroniska dla ludzi, którzy stracili domy. Najwięcej - 131 ofiar śmiertelnych jest w Alabamie. 76 osób zginęło w Missisipi, Tennessee, Georgii, Wirginii i Kentucky. Kondolencje rodzinom ofiar przekazał prezydent Barack Obama.
IAR