Korespondent radia BBC w Kabulu przekazał informację, że w Afganistanie istnieje wolny rynek kupna i sprzedaży legitymacji uprawniających do głosowania. Podstawiony przez BBC człowiek otrzymał ofertę zakupu tysiąca takich kart po 10 dolarów za sztukę. Ich autentyczność nie ulega wątpliwości - każda legitymacja miała zdjęcie, nazwisko i adres wyborcy.
BBC otrzymała też podobne oferty, a jeden z przywódców plemiennych na prowincji, poinformował ją, że dostał dwie oferty zakupu całego bloku głosów swoich ludzi.
Niezależna Fundacja na rzecz Wolnych i Uczciwych Wyborów w Afganistanie zebrała liczne dowody nadużyć zwłaszcza przy rejestracji wyborców przed czwartkowym głosowaniem. Ambasador Wielkiej Brytanii w Kabulu przyznał, że gdyby chodziło o kraj Europy Zachodniej, takie trudności byłyby nie do przyjęcia. "Ale tu startujemy od zera" - stwierdził ambasador Mark Sedwill i dodał, że lepsze takie wybory niż żadne.