Śmigłowiec najprawdopodobniej był używany przez zagraniczne siły zbrojne. Nie wiadomo jednak, czy była to maszyna wojskowa, czy helikopter cywilny. Rzecznik brytyjskich wojsk w regionie przyznał, że doszło do katastrofy, ale nie podał żadnych szczegółów tego zdarzenia. Podpułkownik Nick Richardson ujawnił tylko, że śmigłowiec nie należy do sił brytyjskich.
Z kolei, rzeczniczka marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych oświadczyła, że na ziemię runął cywilny helikopter. Ruszyło śledztwo, które ma wyjaśnić przyczynę katastrofy. Świadkowie zdarzenia twierdzą, że tuż przed uderzeniem helikoptera o ziemię z maszyny wydobywał się ogień.
Do incydentu doszło w rejonie ostrych walk sił koalicji z talibami. Około 4000 amerykańskich marines oraz setki żołnierzy NATO i afgańskich sił rządowych uczestniczy w Helmand w olbrzymiej ofensywie skierowanej przeciwko rebeliantom. Od początku tej największej od 2001 roku operacji sił koalicji zginęło już 15 cudzoziemskich wojskowych. Tym samym lipiec stał się najkrwawszym od prawie roku miesiącem pod względem ofiar wśród koalicjantów.