Wcześniej Londyn ewakuował z libijskiej stolicy swoich dyplomatów, po tym, jak rozwścieczony tłum ruszył na budynki zachodnich przedstawicielstw, w tym także Stanów Zjednoczonych i Włoch. W ten sposób tłum lojalny wobec Muammara Kadafiego zareagował na informacje państwowej telewizji w Libii o zabiciu przez siły NATO najmłodszego syna oraz trzech wnuków Muammara Kadafiego.
Z libijskiej stolicy ewakuują się także zagraniczni pracownicy Organizacji Narodów Zjednoczonych, której biura w Trypolisie także zostały zniszczone. Z ambasady Włoch, według relacji świadków, wydobywa się dym. Rzym, podobnie jak Londyn, ostro potępił te ataki.
Rzecznik brytyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych napisał w komunikacie, że tego typu akcje są dla rezimu Kadafiego dyskwalifikujące, bowiem ma on obowiązek chronienia misji dyplomatycznych na terenie swojego kraju.
Informacji o śmierci bliskich Kadafiego nie potwierdza na razie NATO. Także swiatowi przywódcy uchylają się na razie od komentarzy, nie chcąc - tak jak szef brytyjskiego rządu - odnosić się do niepotwierdzonych wiadomości. David Cameron podkreślił jedynie, że międzynarodowa operacja w Libii nie jest prowadzona przeciwko "konkretnym osobom".