Brytyjczycy często skarżą się, że mimo wynalezienia kolei mają jedną z najgorzej funkcjonujących i najdroższych sieci kolejowych w Europie. Rząd planuje więc zwiększyć zdolności przewozowe kolei o 185 tysięcy pasażerów dziennie - czyli o 17%. Ale minister transportu Philip Hammond zastrzegł, że nie od razu. Jak powiedział, "pierwsze 650 wagonów wejdzie do eksploatacji w ciągu 4 lat. To będzie stopniowa rozbudowa - dodał - bo to jest bardzo duża inwestycja".
Tymczasem grupy konsumenckie protestują, że już od zaraz - po Nowym Roku - znacznie wzrosną ceny biletów na niektórych liniach podmiejskich nawet o 10%. Obecnie podróż koleją do pracy i spowrotem w granicach Londynu kosztuje średnio około 10 funtów, czyli 45 złotych dziennie. Na dłuższych trasach są to tysiące funtów rocznie. Podróżni płacą wprawdzie prywatnym firmom przewozowym, ale duża część ich zysków wraca potem do skarbu państwa w formie podatków czy opłat za wynajem infrastruktury, której nie udało się sprywatyzować w latach 90. Państwowa firma Network Rail zarządzająca torowiskami, sygnalizacją i stacjami, zarobiła w zeszłym roku na czysto prawie 300 milionów funtów.
