Mimo to rezygnując z posady w 2009 roku Sir Fred, a teraz już tylko Fred Goodwin chciał zainkasować ogromną odprawę i liczył na emeryturę w wysokości - w przeliczeniu - ponad trzech milionów 300 tysięcy złotych rocznie. Zadowolił się w końcu połową tej sumy, ale od tego czasu stał się synonimem przywar bankierów. Jak mówił BBC kanclerz skarbu George Osborne:
"Pod rządami Freda Goodwina jego bank uosabiał wszystko to, co się źle działo w brytyjskiej gospodarce i słusznie, że stracił szlachectwo".
Szkocki premier Alex Salmon, który rekomendował Goodwina do orderu, dodał:
"Ten honor został mu nadany za zasługi dla bankowości, a to już nie ma uzasadnienia".
Lider opozycyjnych labourzystów Ed Miliband zgadza się wprawdzie z decyzją, ale ostrzega: "To dopiero początek zmian, w tym zmian w wynagrodzeniach, jakie muszą zajść w zarządach spółek".
Natomiast wielu biznesmenów jest wstrząśniętych takim potraktowaniem Freda Goodwina:
"Istnieje stara praktyka, że szlachectwo odbiera się ludziom skazanym za przestępstwa.. Ale nie za to, że się kogoś nie lubi - to nie w porządku i upolitycznia cały system odznaczeń" - powiedział Simon Walker, szef brytyjskiego Instytutu Dyrektorów.
IAR