Startując do maratonu Claire Squires zebrała już dla Samarytan wcale pokaźną sumę ponad 400 funtów. Ale kiedy na ostatnim kilometrze upadła, a wkrótce potem zmarła, licznik na jej koncie zaczął się kręcić w oszałamiającym tempie. W poniedziałek w południe było na nim już 75 tysięcy funtów, dziś rano 300 tysięcy, a po południu 400. Datki nie są wielkie - funt, dwa, pięć, więc darczyńców są dziesiątki, nawet setki tysięcy.
Pieniądze zebrane dla Claire Squires zostaną przelane na fundusz jej imienia. Samarytanie wraz z jej matką - wieloletnią wolontariuszką organizacji - postanowią, jak je spożytkować.
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR), Grzegorz Drymer, Londyn/mcm/