Tych skoczków było około dwustu - większość, oprócz zaledwie trzech - rzuciła się po śmierć z północnej wieży World Trade Center, w której pożar był bardziej intensywny i która stała o wiele dłużej niż wieża południowa.
"Sunday Times" przypomina, że Ameryka nie uporała się po dziś dzień z szokującym tematem skoczków. Po pierwszych relacjach w dniu wydarzeń, ich fotografie i wideoklipy zniknęły z materiałów i filmów na temat zamachów. "Mail Online" ocenia, że przyczyną był splot uczuć religijnych i patriotyzmu. Część rodzin odmawiała identyfikacji bliskich ze zdjęć spadających ofiar, odrzucając myśl o ich samobójstwie z pobudek religijnych. Wielu uważa, że opcja samobójczego skoku uwłacza godności Amerykanów w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa. Tylko jeden mężczyzna rozpoznał swoją towarzyszkę życia na fotografiach skaczących i twierdzi, że przyniosło mu to ulgę, iż nie zginęła w płomieniach.
"Mail on Sunday" pisze, że spadający przez 10 sekund z wysokości stu pięter do końca nie tracili przytomności, ale po uderzeniu w beton z prędkością ponad 180 km/godz niewiele pozostało z ich ciał. Pisze też o strażaku, który zginął uderzony przez jednego ze skoczków i o uczuciu grozy jakie budził widok dziesiątków ciał w ewakuowanych z wieżowca pracownikach.