Taki scenariusz określa się nad Tamizą jako "hung Parliament", czyli parlament zawieszony. Rysuje się perspektywa rządu mniejszościowego albo koalicji, co w brytyjskiej polityce zdarzało się niezwykle rzadko - dokładnie 6 razy od 1806 roku.
Dla zwykłych wyborców najważniejsze kryteria w tych wyborach to obawa o koszt spłaty astronomicznego długu państwowego i cięcia w budżecie, na którym ciąży 13-procentowy deficyt - prawie jak w Grecji. Ludzie myślą o niepewności zatrudnienia i emerytury, o skali imigracji, w tym z Polski.
Na dalszy plan zeszła niechęć do zagranicznych wojen, która 3 lata temu zmusiła do dymisji premiera Tony'ego Blaira. Natomiast czuje się wyraźnie atmosferę braku zaufania i wręcz niesmaku do polityków po zeszłorocznych skandalach z wydatkami poselskimi.
"Jeśli będziemy mieć 'zawieszony parlament', to dlatego że taki będzie nasz wybór, bo nikt nie zasłużył na absolutną władzę" - napisał jeden z czytelników do dziennika "Independent".