Ciągnący się od wiosny skandal finansowy w brytyjskim parlamencie wkroczył w nową fazę. Po przeprowadzonym latem audycie wielu posłów otrzymało listy z żądaniem zwrotu zawyżonych refundacji z poprzednich lat. Niekiedy są to niewielkie sumy - wręcz po kilkanaście funtów. Ale na przykład premier Gordon Brown musi oddać dwanaście i pół tysiąca funtów za sprzątanie swojego mieszkania.
Części posłów udało się uniknąć kary ze strony audytora, niekiedy nawet wówczas, kiedy wyraźnie posunęli się do defraudacji i oszustw podatkowych. Stąd atmosfera buntu wśród tych, którzy czują się napiętnowani za drobiazgi. Część posłów Partii Pracy kwestionuje audyt i odmawia zwrotu pieniędzy. Brytyjska prasa wietrzy rebelię i możliwość nowej próby usunięcia przez Labourzystów własnego, niepopularnego premiera.