Vittorio Messori na łamach "Corriere della Sera" i Andrea Tornielli w turyńskiej "La Stampie" z zadowoleniem konstatują, że do filmowej rzeczywistości nie przedostały się wydarzenia i skandale, jakie w ostatnim czasie wstrząsnęły Kościołem katolickim: pedofilia wśród duchowieństwa czy ryzykowne operacje finansowe watykańskiego banku. Obaj publicyści zwracają uwagę, że w scenie konklawe wszyscy jego uczestnicy żarliwie modlą się o to, aby wybór nie padł na nich. Nie ma walki o władzę, koterii, ciosów poniżej pasa ani karierowiczostwa, zauważa Andrea Tornielli. Nie ma cynicznych i ambitnych kardynałach, którzy nie cofają się nawet przed zbrodnią, aby wyjść z Kaplicy Sykstyńskiej w białych papieskich szatach, dodaje Vittorio Messori.
Kardynałowie to grupa naiwnych staruszków, a jedyny świecki w ich gronie, rzecznik prasowy, którego "wspaniale" gra Jerzy Stuhr, okazuje się "dobrym diabełkiem", a nie szczwanym lisem. Tym razem, podsumowuje Messori, katolicy nie muszą występować w obronie Kościoła.
Niektórzy recenzenci nazywają najnowszy film Morettiego arcydziełem. Pomysł filmu oceniają jako genialny i widzą w nim faworyta zbliżającego się festiwalu w Cannes. Ale są i tacy, którzy mają mu za złe "powierzchowne i wesołe" sceny z życia kardynałów, które wywołują salwy śmiechu na widowni. Ich zdaniem, są nie na miejscu, ponieważ chodzi o dramat człowieka, który czuje, że nie dorasta do powierzonego mu zadania, w tym wypadku papiestwa.
IAR