We Włoszech nie ustaje dyskusja na temat zajść, do jakich doszło w czasie sobotniej manifestacji "oburzonych" w Rzymie. Szkody, jakie wyrządzono przy tej okazji, władze Wiecznego Miasta szacują na trzy miliony euro.
Rząd i opozycja przerzucają się coraz głośniej oskarżeniami. Opozycja twierdzi, że władze nie zapobiegły temu, aby kilkuset anarchistów przejęło kontrolę nad pokojowo nastawionym pochodem i mogło przez kilka godzin bezkarnie szaleć w centrum Rzymu. Przedstawiciele koalicji uważają, że to ruch oburzonych pokazał swoje prawdziwe oblicze i krytykują przyszłego prezesa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghi za dolewanie oliwy do ognia. Przypomina się, że na wieść o zajściach Draghi wyraził ubolewanie, że protest przybrał taki obrót. Prokuratura rzymska ustala zarzuty, jakie postawione zostaną dwunastu osobom aresztowanym w sobotę. Sześć z nich to niepełnoletni. Opinia publiczna domaga się ich surowego i przykładnego ukarania.
IAR
