Nie ma nic gorszego aniżeli bagatelizowanie oskarżeń ofiar albo przypisanie im winy za to, co się stało. Mówiła o tym 60-letnia dziś Irlandka, która próbowała zadenuncjować swego prześladowcę. Wszyscy, nawet wysocy dostojnicy kościelni, ostrzegali ją, że skandal zaszkodzi Kościołowi. Panowanie jeszcze do niedawna tej tendencji potwierdził ksiądz Stephen Rossetti z Waszyngtonu. Przyznał, że odpowiedź Kościoła na skandal pedofilii była nieadekwatna i przyczyniła się do klęski w walce z tym zjawiskiem - nienowym, skoro już na soborze w IV wieku była o nim mowa. Amerykański duchowny wymienił najgroźniejsze, według niego, zaniedbania i błędy Kościoła w tej materii: ignorowanie świadectw ofiar i uleganie wyjaśnieniom winowajców; przekonanie, że własna diecezja wolna jest od plagi pedofilii; wiara w skuteczność leczenia agresorów; opaczne rozumienie przebaczenia im; niewystarczająca selekcja kandydatów do kapłaństwa i pobłażanie dla zachowań, zapowiadających popełnienie nadużycia. Ci, którzy molestują dzieci, muszą
wiedzieć, że nie znajdą w Kościele bezpiecznego schronienia - powiedział ksiądz Rossetti.
IAR