Na ulicach L'Aquili, stolicy regionu, gdzie znajdowało się epicentrum tragicznego wstrząsu w nocy z 5 na 6 kwietnia, ludzie gromadzą się przed domami, które kiedyś zamieszkiwali. Wiedzą, że między godziną 10 i 18 może przyjść ekipa strażaków, by ocenić rozmiar zniszczeń i choć w
przybliżeniu powiedzieć, kiedy można będzie do nich powrócić. Z tych pierwszych kontroli wynika, że 53 procent budynków nadaje się do użytku.
Strażacy wydają jednak tylko opinię, ostateczna decyzja należy do obrony cywilnej i na nią trzeba jeszcze poczekać. Dlatego ludzie proszą o wyniesienie ze środka najbardziej potrzebnych rzeczy, przede wszystkim lekarstw i dokumentów. Ponieważ wiele osób woli się zanadto nie oddalać od swoich domostw, powstają "dzikie" pola namiotowe, których standard jest znacznie niższy aniżeli ośrodków prowadzonych przez obronę cywilną i powstają nowe problemy.