Główne założenie jest proste: tak uatrakcyjnić służbę w NSR, żeby zaciągnęli się do niej najlepsi - mówi kierujący pracami generał Skrzypczak. Dlatego też NSR-owcy będą tworzyli zwarte pododdziały i będą szkoleni w ośrodkach, gdzie ćwiczą żołnierze zawodowi.
Generał Skrzypczak podkreślił w rozmowie z IAR, że zmiany w Narodowych Siłach Rezerwowych mają sprawić, że obecne różnice chociażby w wyszkoleniu między żołnierzami rezerwowymi a zawodowymi, mają być zdecydowanie mniejsze. Obecnie zdarza się, że NSR-owiec na etacie w jednostce o wysokiej gotowości bojowej ma tak duże braki w wyszkoleniu, iż nie jest w stanie wykonywać stawianych przed nim zadań.
Generał Skrzypczak uważa, że obie strony - zwłaszcza zawodowcy - muszą wykazać się "dużym zrozumieniem" i wzajemnie sobie pomagać w precesie szkolenia.
Były dowódca Wojsk Lądowych zdradził również, że jednym z elementów reformy NSR ma być stworzenie czegoś w rodzaju "bonusów", dla tych rezerwistów, którzy będą się szkolić w danej specjalności wojskowej. Część z nich będzie mogła jednocześnie ze służbą w danej jednostce zatrudnić się w oddziałach ochrony. W tej chwili większość takich usług pełnią zewnętrzne firmy i pracujący w nich ochroniarze.
Obecnie żołnierzy Narodowych Sił Rezerwowych jest około 10 tysięcy. Na początku lipca 2010 roku resort obrony planował, że w ciągu dwóch lat uda się stworzyć 20-tysięczną formację. W połowie naboru okazało się jednak, że służba w NSR nie cieszy się aż tak dużą popularnością. Wynikało to między innymi z faktu, że rząd nie zgodził się na wypłacanie pracodawcom takich rezerwistów pieniędzy za to, że przez 30 dni w roku są na szkoleniu.
Służba w NSR odbywa się na zasadzie dobrowolności. Ochotnicy dostają tak zwane przydziały kryzysowe i mogą być wykorzystani przez armię w sytuacji zagrożenia militarnego i pozamilitarnego zarówno w kraju jak i poza jego granicami.
IAR
