Według "Wprost", teczki kluczowych działaczy opozycji z Wybrzeża ukrył w swoim domu tuż przed upadkiem PRL esbek z Trójmiasta Jerzy Frączkowski. Tygodnik szczegółowo opisuje w jakiego podstępu użył związany wówczas z Belwederem UOP, aby odzyskać te dokumenty, które - jak pisze - jednak nigdy nie trafiły do prokuratury.
Tygodnik ustalił, że zabezpieczone u Frączkowskiego dokumenty i mikrofilmy trafiły ostatecznie do konspiracyjnego lokalu UOP w Warszawie. UOP zamierzał ich użyć do inwigilacji prawicy będącej wówczas w opozycji do obozu Lecha Wałęsy, w tym do inwigilacji Lecha Kaczyńskiego. Na Lecha Kaczyńskiego nie było jednak nic, co można by wykorzystać do jego kompromitacji. Według rozmówców "Wprost", teczka mogła trafić do zespołu płk. Jana Lesiaka, który zajmował się inwigilacją prawicy.
"Wprost" przypomina, że gdy w 2005 r. Lech Kaczyński otrzymał status pokrzywdzonego, przejrzał swoją teczkę. Jak powiedział wtedy, papiery były mocno niekompletne. Wszystko wskazuje na to, że przetrzebienie teczki obecnego prezydenta nastąpiło właśnie w 1993 roku - pisze "Wprost".
Więcej szczegółów w najnowszym wydaniu tygodnika.
Wprost/orzechowska/sawicka