W Rumunii trwają wybory do parlamentu. Uczestniczy w nich rekordowo mała liczba wyborców - do godziny 14 głosy oddało niecałe 20 procent uprawnionych.
Frekwencja jest szczególnie niska w miastach - w Bukareszcie do urn poszło jedynie 16 procent wyborców. Na wsi, do godziny 14 zagłosowała jedna czwarta uprawnionych.
Zdaniem komentatorów, to dobra wiadomość dla faworytów tych wyborów, Partii Socjaldemokratycznej, której "żelazny elektorat" mieszka właśnie na wsi.
Według sondaży jednak, socjaldemokraci nie będą w stanie samodzielnie stworzyć rządu. Rola "języczka u wagi" przypadnie obecnie rządzącej Partii Narodowo-Liberalnej premiera Calina Popescu-Tariceanu, która programowo jest bliższa Partii Demokratyczno-Liberalnej, związanej z prezydentem Traianem Basescu.
Trwające w Rumunii wybory, po raz pierwszy w historii tego kraju są oparte na większościowej ordynacji i jednomandatowych okręgach wyborczych. Oznacza to, że Rumuni głosują na konkretnych kandydatów, a nie na partyjne listy wyborcze.