Terroryści zdetonowali bomby o 10.30 rano czasu lokalnego. Ładunki eksplodowały w pobliżu gmachu ministerstwa sprawiedliwości i siedziby gubernatora miasta, tuż przy ściśle strzeżonej Zielonej Strefie.
Na miejscu zamachu nadal leżą zmasakrowane ciała. Gmach resortu i kilka innych budynków zostało poważnie uszkodzonych. Zniszczone zostały też stojące w pobliżu samochody. Uszkodzono również linie wodociągowe. Z roztrzaskanych rur na ulice wylewa się fala brudnej wody, co utrudnia akcję ratowniczą. Cały rejon jest otoczony przez policjantów, a co chwila karetki pogotowia zabierają z miejsca tragedii poszkodowanych.
Liczba ofiar zamachu prawdopodobnie wzrośnie, gdyż ratownicy wciąż przeszukują gruzy, pod którymi mogą znaleźć kolejne zwłoki.
Ostatni tak krwawy zamach miał miejsce w Bagdadzie 19 sierpnia tego roku. W sześciu eksplozjach przy budynkach rządowych zginęło wówczas 95 osób, a 536 zostało rannych.
Premier irackiego rządu Nuri al-Maliki przybył już na miejsce tragedii. Szef rządu podejrzewa, że atak przeprowadzili terroryści z Al-Kaidy i byli członkowie rządu Saddama Husajna. Najprawdopodobniej bojownicy chcą zdestabilizować sytuację w kraju przed wyborami parlamentarnymi, które zaplanowane są na połowę stycznia 2010. Wraz z wyborami do Zgromadzenia Narodowego być może odbędzie się też referendum w sprawie dalszej obecności wojsk koalicji w Iraku.