W ubiegłym miesiącu na uszkodzoną głowicę szybu naftowego nałożono metalową kapsułę, która zatrzymała wyciek. Rozwiązanie to było jednak
prowizoryczne. Aby ostatecznie zaplombować odwiert przeprowadzono operację zwaną "static kill", polegającą na wlewaniu do szybu gęstego błota przez rurę podłączoną do pływającego po powierzchni statku.
Szef amerykańskiej straży przybrzeżnej admirał Thad Allen poinformował, że operacja zakończyła się sukcesem. "Decyzja czy po błocie będziemy wlewać cement zależy od oceny szczelności odwiertu" - powiedział admirał.
Choć wyciek został zatrzymany gubernator Luizjany Bob Jindall obawia się, że duże ilości ropy wciąż będą docierać do brzegów. "Wiemy, że dużo ropy znajduje się pod powierzchnią. Spore plamy zaobserwowano nawet w ostatnich dniach" - dodał gubernator.
Wiele wskazuje jednak na to, że skutki wycieku mogą nie być tak wielkie jak się obawiano. Według amerykańskiego rządu prawie 75 procent ropy która wydostała się do Zatoki wyparowała, została zebrana z powierzchni lub wypalona.