Zdaniem dyrektorów, szkoła czy przedszkole, w którym jest lokal wyborczy, powinny dostać dodatkowe pieniądze, bo np. zużywa się więcej prądu niż w normalny dzień. Gdy głosy liczone są do rana, przez całą noc pali się światło, a członkowie komisji gotują wodę na kawę czy herbatę w elektrycznym czajniku. Po wyborach trzeba też dodatkowo posprzątać.
Tymczasem władze dzielnic nie są tego świadome, bo informacje o problemach placówek do nich nie docierają. Jak informuje "Życie Warszawy", twierdzą, że jeśli dyrektorzy uzasadnią poniesione koszty, dzielnica im pieniądze zwróci. .
"Życie Warszawy", 23.11/dyd