Dziennikarze agenci mieli zakładane teczki pracy i teczki personalne - pisze "Życie Warszawy". Niektórzy z nich wcześniej pracowali dla PRL-owskiej SB. Za współpracę z Urzędem otrzymywali pieniądze i prezenty. W zamian pisali raporty, inspirowali swoich kolegów do pisania artykułów na określony temat lub sami to robili.
Jednym z najcenniejszych współpracowników UOP miał być agent o pseudonimie Marta. Był on szczególnie aktywny w czasie wyborów prezydenckich w 1995 roku, kiedy miał szkodzić Lechowi Wałęsie.
Według "Życia Warszawy" Andrzej Kapkowski zeznał w warszawskiej prokuraturze - która prowadziła śledztwo w sprawie inwigilacji prawicy - że dziennikarze na pewno byli zatrudnieni w UOP. Nie potrafił jednak powiedzieć, czy jako pracownicy etatowi, konsultanci, źródła czy pracownicy drugoliniowi.
"Życie Warszawy"/dabr