Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

10 czerwca - wyrok w procesie Solorz-Macierewicz

0
Podziel się:

10 czerwca zapadnie wyrok w procesie, jaki Zygmunt Solorz wytoczył
Antoniemu Macierewiczowi za jego słowa, że właściciel Polsatu zgodził się w latach 80. na
współpracę z wywiadem PRL, który miał potem mieć wpływ na powstanie i działania Polsatu.

*10 czerwca zapadnie wyrok w procesie, jaki Zygmunt Solorz wytoczył Antoniemu Macierewiczowi za jego słowa, że właściciel Polsatu zgodził się w latach 80. na współpracę z wywiadem PRL, który miał potem mieć wpływ na powstanie i działania Polsatu. *

W czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie wysłuchał mów końcowych w tym cywilnym procesie. Pełnomocnik Solorza wniósł o uwzględnienie pozwu; pełnomocnicy pozwanych - o jego oddalenie.

Przyczyną procesu jest wywiad Macierewicza z 2007 r. dla "Rzeczpospolitej", gdzie ówczesny szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego mówił, że Solorz zgodził się w latach 80. na współpracę z wywiadem PRL, który miał potem mieć wpływ na powstanie i działania Polsatu. W swym pozwie Solorz domaga się od Macierewicza przeprosin i 50 tys. zł zadośćuczynienia za te słowa.

Drugim pozwanym jest Skarb Państwa, reprezentowany przez MON. O tzw. dopozwaniu MON na wniosek powoda sąd zdecydował w 2008 r. Macierewicz był temu przeciwny, dowodząc, że "Skarb Państwa nie uczestniczył w zarzucanym mi czynie". "Wniosek ten zmierza jedynie do osiągnięcia efektu propagandowo-politycznego, obliczonego na to, że MON systematycznie przeprasza osoby, które współpracowały ze służbami specjalnymi PRL oraz z WSI" - mówił b. szef komisji weryfikacyjnej WSI.

Macierewicz wnosi o oddalenie pozwu, argumentując, że raport z weryfikacji WSI wymienia Solorza jako "osobę, która zgodziła się na współpracę z SB". "Raport i mój wywiad ujmuje to w kontekście stwierdzeń w dokumentach WSI z lat 90., że liczą na współpracę z Solorzem" - mówił Macierewicz. Dodawał, że działał w ramach ustawowych kompetencji jako szef komisji weryfikacyjnej, a w swym wywiadzie nie wyszedł poza ustalenia raportu.

Sąd zapoznał się już wcześniej z teczką z IPN nt. Solorza. On sam wiele razy przyznawał, że w 1983 r. podpisał zobowiązanie do współpracy, ale zapewniał, że do faktycznej współpracy nie doszło, a podczas wymuszonych spotkań z esbekami nie przekazywał im innych informacji niż tylko o sobie. Podkreślał, że SB uznała go za mało przydatnego agenta. Zapewniał, że te kontakty nie miały żadnego wpływu na jego działalność gospodarczą i nie dostał koncesji dla Polsatu dzięki nim.

W czwartek Solorz przed sądem powtórzył te słowa. "Ani nie zostałem współpracownikiem, ani nim nie byłem" - powiedział. Przyznał po raz kolejny, że w obawie przed karą za wcześniejsze nielegalne opuszczenie PRL, podpisał deklarację współpracy, ale zapewnił, że nie miał zamiaru jej realizować. "Próbowałem coś im nakłamać, by mi dali spokój" - oświadczył.

W mowie końcowej pełnomocnik Solorza mec. Ryszard Siciński powiedział, że jeśli ktoś mówi, że dana osoba "się zgodziła", a nie mówi że tej współpracy nie realizowała, to w odbiorze społecznym ta osoba staje się faktycznym współpracownikiem. "Na tym polega sens sporu między nami" - dodał.

"Pozwany nie był zobowiązany do pochylania się nad skomplikowanymi meandrami pana powoda" - mówił sądowi pełnomocnik Macierewicza mec. Andrzej Lew-Mirski. Dodał, że on - jako mecenas - nie jest od rozstrzygania tego, czy powód podjął współpracę, czy nie. "Nie wszyscy poddani takiej presji podpisali takie dokumenty" - zwrócił uwagę. Oświadczył, że Macierewicz działał w ważnym interesie społecznym i jako urzędnik państwowy, a w raporcie o WSI napisano prawdę. To samo mówił sam Macierewicz.

Według pełnomocnika prawnego MON, Mirosława Mocha, "jeśli powód się spotykał, to można przyjąć, że został współpracownikiem". Także on uznał zwrot z raportu za prawdziwy.

W 2007 r. Sąd Okręgowy Warszawa-Praga nakazał "Naszemu Dziennikowi" przeprosić Solorza za podanie, że "chętnie współpracował" z tajnymi służbami PRL w latach 80.; że miały mu one pomagać w działalności gospodarczej oraz że potem był agentem WSI. Sąd uznał, że pozwani nie wykazali, by współpraca Solorza ze służbami PRL "została urzeczywistniona". W 2008 r. sąd II instancji zmienił ten wyrok, nakazując "NDz" przeprosiny tylko za zarzut, by Solorz był agentem WSI, oddalając zaś przeprosiny za zwrot, że "chętnie współpracował" ze służbami PRL.

Solorz wytoczył też inne sprawy cywilne za doniesienia o jego związkach z tajnymi służbami - zawarto już ugodę z "Gazetą Polską". Sąd uznał zaś, że TVP nie musi przepraszać Solorza za program "Misja specjalna" z 2006 r., w którym Andrzej Zybertowicz zarzucił mu m.in. związki ze służbami wojska PRL. Przeprosił go zaś sam Zybertowicz na mocy ugody zawartej w oddzielnym procesie wytoczonym mu za tę wypowiedź z tego programu "Misji specjalnej". (PAP)

sta/ wkr/ mhr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)