10 grudnia zapadnie wyrok w sporze sądowym między reżyserem Grzegorzem Braunem a byłem prezydentem Lechem Wałęsą. W czwartek przed Sądem Okręgowym w Warszawie Wałęsa powtórzył, że nigdy nie był agentem o pseudonimie "Bolek".
Reżyser i publicysta żąda od b. lidera "Solidarności" i byłego prezydenta przeprosin za sformułowania z książki "Moja III RP. Straciłem cierpliwość", wydanej przez wydawnictwo Bertelsmann (także pozwane). Poczuł się dotknięty stwierdzeniem Wałęsy, że jest "usłużnym dziennikarzem" i że działa "na zamówienie polityczne". Braun mówi, że to insynuacje i negowanie jego niezależności.
Były prezydent odpowiedział pozwem wzajemnym przeciw Braunowi, od którego żąda przeprosin za film "Plusy dodatnie, plusy ujemne", który stawia tezę, że w latach 70. Wałęsa był agentem SB o pseudonimie "Bolek".
W czwartek sąd przesłuchał Brauna i Wałęsę jako strony. Dochodziło do ostrych starć słownych miedzy nimi; sędzia musiała wielokrotnie interweniować. Braun nazwał Wałęsę m.in. "notorycznym kłamcą". Wałęsa odpowiadał, że film Brauna to "barbarzyństwo najwyższej jakości i ohydne kłamstwo".
"Nie byłem żadnym Bolkiem; nie dałem się nigdy zwerbować" - oświadczył Wałęsa. "Jakieś ksero z ksero przedszkolak zrobił, a oni w to wierzą i pomawiają" - powiedział. (PAP)
sta/ ktl/ wkr/ jra/