Wyrok w procesie cywilnym wytoczonym Romanowi Giertychowi przez Adama Michnika za nazwanie go "byłym partyjnym aparatczykiem" zapadnie 12 grudnia - zdecydował Sąd Okręgowy w Warszawie. W czwartek sąd wysłuchał adwokatów stron w procesie i zdecydował, że nie uwzględni żadnych dodatkowych dowodów, m.in. nie przesłucha Giertycha i Michnika.
Wicepremier, obecny minister edukacji użył takiego określenia w 2005 r. podczas debaty w krakowskim klubie "Rzeczpospolitej". Naczelny "Gazety Wyborczej" pozwał go za to do sądu, żądając przeprosin i wpłaty 50 tys. zł na Zakład dla Niewidomych w Laskach.
Michnik chce też, by w ramach przeprosin Giertych opublikował w "GW" i "Rzeczpospolitej" oświadczenie, że "bez najmniejszego wysiłku mógł ustalić, że Adam Michnik nigdy nie był w PZPR ani też nigdy nie był pracownikiem aparatu partyjnego".
Proces, który od półtora roku nie mógł się rozpocząć z powodów formalnych, w czwartek sędzia Janina Dąbrowiecka w godzinę doprowadziła do końca.
Adwokat Giertycha Andrzej Urbański chciał, by Giertych został przesłuchany i mógł powiedzieć w sądzie o intencjach swojej wypowiedzi. Chciał też, by przesłuchać Michnika. Przedstawił też sądowi kilka artykułów z archiwum "GW", pióra Michnika. W jednym z nich w 1995 r., podczas "afery Olina" Michnik pisał w artykule zwracając się do Oleksego, by odpowiedział na jakąś wypowiedź "jak czekista -czekiście".
Urbański przekonywał, że wypowiedź o Michniku mieści się w granicach debaty politycznej, a ściganie za nią obecnego wicepremiera w sądzie to zamach na wolność słowa.
Występujący w imieniu Michnika radca prawny Agory Piotr Rogowski powiedział, że nie można pod płaszczykiem debaty publicznej "okładać kogoś kijem i posługiwać się przy tym kłamstwem". Jak powiedział: "To wszystko ma służyć zbijaniu kapitału politycznego, a na to zgody czy w III czy w IV RP być nie może".
Rogowski podkreślił, że Michnik nigdy w życiu nie należał do PZPR, nie zajmował też żadnych stanowisk partyjnych. Przypomniał, że Rada Języka Polskiego oceniła, że sformułowanie "aparatczyk partyjny" jest w języku polskim zniesławiające, pogardliwe i obraźliwe. "Wolności słowa trzeba bronić, ale wtedy, gdy stoi za tym jakaś racja, a nie kłamstwo" - mówił Rogowski.
Giertych w wypowiedziach dla mediów podtrzymywał wszystko, co powiedział, chociaż - jak mówił PAP - nie pamięta tej wypowiedzi. Nie zamierza dobrowolnie przepraszać Michnika, chyba że - jak mówi - sąd wyda w tej sprawie prawomocny wyrok.
Aby nie przegrać procesu cywilnego, pozwany musi albo udowodnić, że jego twierdzenia są prawdziwe, albo przynajmniej dowieść, że działał w interesie publicznym.(PAP)
ago/ malk/ fal/