Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

15 lat więzienia w poszlakowym procesie o zabójstwo

0
Podziel się:

#
dochodzi relacja z uzasadnienia wyroku i szersze tło
#

# dochodzi relacja z uzasadnienia wyroku i szersze tło #

01.03. Katowice (PAP) - Karę 15 lat więzienia wymierzył we wtorek Sąd Okręgowy w Katowicach Adamowi Ł., oskarżonemu o zabójstwo swojej byłej żony. Do zbrodni doszło w 2007 r. w Chorzowie. Proces miał charakter poszlakowy - ciała Alicji Cesarz nie odnaleziono, zatarto też ślady zbrodni.

Proces ruszył w listopadzie 2009 r. Adam Ł., były pracownik magistratu w Świętochłowicach, od początku nie przyznawał się do winy.

"Ciało nie jest potrzebne do stwierdzenia, że dokonana została zbrodnia zabójstwa. Już wielokrotnie zdarzało się, że ciała nie było, a sąd dochodził do wniosku, że dana osoba jest sprawcą" - podkreślił w ustnym uzasadnieniu wyroku przewodniczący składu orzekającego, Bogdan Jajszczok.

Sędzia powiedział, że choć w sprawie brak bezpośrednich dowodów zabójstwa Alicji, jest jednak cały łańcuch dowodów i poszlak świadczący o winie oskarżonego. Obciąża go znaleziony w piwnicy jego bloku worek z kartą bankomatową Alicji i gotówką. Na jego niekorzyść przemawiają także zeznania świadków, wyjaśnienia współoskarżonej - dawnej partnerki mężczyzny, Anny W. i inne dowody, także te niejawne - mówił sędzia, który wykluczył, by Alicja sama zniknęła lub została uprowadzona.

Jajszczok przyznał, że trudniejsze od ustalenia winy było wskazanie motywu - za najbardziej prawdopodobny sąd uznał chęć rozwiązania konfliktu z rodziną byłej żony i nieporozumienia dotyczące podziału majątku po rozwodzie.

Zasiadająca na ławie oskarżonych Anna W. - z zawodu psycholog - została skazana na pół roku więzienia w zawieszeniu i grzywnę za składanie fałszywych zeznań. Podczas rozprawy rozwodowej Adama i Alicji twierdziła, że nie utrzymywała intymnych kontaktów z mężczyzną, a łączyły ich jedynie relacje koleżeńskie. Sąd uniewinnił ją od zarzutu utrudniania śledztwa w sprawie zabójstwa.

Prokurator domagał się dla Adama Ł. dożywocia, z zastrzeżeniem, że o przedterminowe zwolnienie mógłby się ubiegać najwcześniej po 35 latach. Sąd uznał, że taka kara byłaby nieadekwatna, tym bardziej, że nie wiadomo jak wyglądało samo zabójstwo. "Te kary są zarezerwowane dla szczególnie odrażających przestępstw, a po drugie dla osób zdemoralizowanych" - zaznaczył sędzia Jajszczok.

Rodzice Alicji nie kryli wzburzenia wymiarem kary. Po wyroku nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami. Tuż przed ogłoszeniem orzeczenia ojciec Alicji, Zenon Cesarz podkreślał, że oboje rodziców łączyła z córką wyjątkowo silna relacja i nic nie jest w stanie uleczyć ran. Wyraził zarazem przekonanie, że tylko surowa kara pozwala mieć nadzieję, że Adam Ł. nikomu już nie wyrządzi krzywdy.

Apelacji należy się spodziewać także z drugiej strony - zapowiedział ją obrońca Adama Ł., mec. Bartłomiej Piotrowski, który wnosił o uniewinnienie swojego klienta. Jego zdaniem, w sprawie brakuje dowodów do wydania wyroku skazującego.

Sam Adam Ł. w ostatnim słowie wyraził przekonanie, że Anna W., z którą planował ułożyć sobie życie po rozwodzie dała się zmanipulować śledczym, dlatego go obciążyła. Przeprosił za wysłany z aresztu gryps. Według Zenona Cesarza, w przechwyconym liście próbował kogoś nakłonić, by skontaktował się z rodzicami Alicji i powiedział, że kobieta żyje i zostanie uwolniona po wpłaceniu okupu.

Alicja zaginęła w listopadzie 2007 r. Dzień po zgłoszeniu jej zniknięcia ktoś, posługując się jej kartą, pobrał z bankomatu kilka tysięcy złotych. Ojciec Alicji powiedział policjantom, że za zaginięciem córki może stać jej były mąż.

Podczas przeszukania przy Adamie Ł. policjanci znaleźli potwierdzenie wypłaty na 1000 zł z konta byłej żony. Mężczyzna wyrwał druk policjantom i go połknął. Okazało się, że auto Adama Ł. jest gruntownie wysprzątane, a w bagażniku nie ma wykładziny przykrywającej koło zapasowe. Mężczyzna tłumaczył, że została wyrzucona, bo była ubrudzona rybami. Potwierdziła to policjantom jego ówczesna partnerka Anna W.

Kolejne informacje potwierdzające popełnienie przestępstwa prokuratura zdobyła kiedy Ł. trafił do aresztu. Wychodzącemu na wolność koledze z celi powiedział, gdzie ukrył kartę i podał numer PIN. Poprosił, aby po wyjściu zrobił kilka wypłat. Kolega powiadomił jednak policję. Wtedy w piwnicy bloku, gdzie mieszkali Adam i Anna znaleziono worek z kartą bankomatową Alicji i gotówkę.

Według ustaleń śledztwa, Adam Ł. opowiedział swojej partnerce, że zabił byłą żonę. Zapewniał, że nie było świadków i nikt nigdy nie dowie się o sprawie. Instruował ją, jakie ma składać zeznania. W obawie o siebie i rodzinę Anna zgłosiła się na policję i zmieniła zeznania.

Zabójstwo Alicji to nie jedyna zbrodnia, jaką zarzuca Adamowi Ł. prokuratura. W czerwcu ubiegłego roku oskarżyła go o zabicie w listopadzie 1991 r. ciężarnej, 20-letniej narzeczonej. Jej ciało znaleziono w studzience kanalizacyjnej w miejscowości Klucze w Małopolsce, gdzie oboje wówczas mieszkali. Śledztwo w tamtej sprawie wznowiono w 2009 r., a jednym z najważniejszych dowodów stały się zeznania Anny W. Sędzia Jajszczok podkreślił, że wydając wyrok sąd nie łączył obu tych spraw.(PAP)

kon/ bos/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)