Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

15 ofiar śmiertelnych katastrofy kolejowej pod Zawierciem

0
Podziel się:

#
dochodzi m.in. informacja o zakończeniu akcji ratowniczej
#

# dochodzi m.in. informacja o zakończeniu akcji ratowniczej #

04.03. Zawiercie (PAP) - 15 osób zginęło, a 54 trafiły do szpitali - to dotychczasowy bilans katastrofy kolejowej na Śląsku. W niedzielę nad ranem zakończyło się przeszukiwanie miejsca wypadku. Według służb nie ma tam już nikogo żywego; konieczny jest ciężki sprzęt do podniesienia wraku pociągu.

Wydobyto zwłoki 14. osób, co najmniej jedno ciało znajduje się we wraku.

To największa katastrofa kolejowa w Polsce od 1990 roku. Na miejsce udał się premier Donald Tusk oraz ministrowie: spraw wewnętrznych, transportu i zdrowia. Kancelaria Prezydenta podała, że Bronisław Komorowski jest informowany na bieżąco. Prezydent rozmawiał z ministrem transportu i wojewodą śląskim.

"Nie możemy jeszcze stwierdzić z pełną odpowiedzialnością, jaka jest ostateczna liczba ofiar śmiertelnych" - mówił Tusk w niedzielę na konferencji prasowej po godz. 3.30, gdy na miejscu wciąż trwała akcja ratownicza. Dodał, że obawia się, że liczba ofiar wzrośnie z 14, o których informował godzinę wcześniej wojewoda śląski Zygmunt Łukaszczyk, do 15. Łukaszczyk mówił też, że w szpitalach przebywają 54 osoby, a z tych, którzy nie są ranni, 110 już wyjechało do domów, 10 czeka na transport.

Do katastrofy doszło w sobotę o godz. 20.57 na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa. W okolicach miejscowości Szczekociny koło Zawiercia zderzyły się czołowo pociągi: TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy Wschodniej i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa Wsch. - Kraków Główny. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na niewłaściwy tor, po którym z naprzeciwka poruszał się pociąg Przemyśl-Warszawa. Oba składy miały razem 11 wagonów.

"Zakończyło się przeszukiwanie przez psy strażackie, szkolone do poszukiwania żywych. Nie wykazało, żeby ktokolwiek żywy mógł jeszcze być na miejscu katastrofy" - powiedział ok. godz. 5 rano szef MSW Jacek Cichocki.

"Jest wyraźna przesłanka, że przynajmniej jedno ciało może znajdować się jeszcze w okolicach przodu jednego pociągów. Nie można wykluczyć, że mogą być tam jeszcze jakieś inne ciała, ale to będzie można stwierdzić dopiero, kiedy ciężki sprzęt przybędzie na miejsce i zacznie się akcja podnoszenia" - poinformował szef MSW.

Minister transportu Sławomir Nowak poinformował, że sprzęt ciężki przyjedzie na miejsce katastrofy około południa. Zapowiedział też, że w poniedziałek spotka się z Tadeuszem Rysiem, szefem Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych, która wyjaśnia przyczyny katastrofy. Nowak powiedział, że dochodzenie to kwestia raczej miesięcy niż tygodni, i prosił, by nie dywagować na temat przyczyn katastrofy.

Jeszcze w niedzielę zostanie formalnie wszczęte śledztwo, będzie je prowadziła Prokuratura Okręgowa w Częstochowie.

"Na chwilę obecną można powiedzieć, że doszło do katastrofy kolejowej, w wyniku której śmierć poniosło 14 osób. Na razie nie można mówić nawet o hipotetycznych przyczynach tragedii" - powiedział PAP Tomasz Ozimek z częstochowskiej prokuratury okręgowej. Na miejsce przyjechało siedmiu prokuratorów z Prokuratury Okręgowej w Częstochowie i z Myszkowa. Zostaną na miejscu do czasu zakończenia oględzin.

W sobotę wieczorem dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Katowicach Artur Borowicz podał, że ciężkie i średnie obrażenia stwierdzono dotąd u ok. 40 osób. Lżej poszkodowanych w katastrofie zostało ok. 10 pasażerów.

Wśród poszkodowanych są obywatele Ukrainy. Pociągami jechali też Hiszpanie i Francuzi, ale nie ma informacji, by ucierpieli. Trwa ustalanie tożsamości rannych przewiezionych do szpitali. Do rannych udał się minister zdrowia Bartosz Arłukowicz.

Szef MSW podał szacunki kolei na temat liczby pasażerów: w pociągu PKP Intercity Przemyśl-Warszawa było 250 osób, a w pociągu Przewozów Regionalnych Warszawa-Kraków - ok. 120. Cichocki zaznaczył, że w przypadku tego drugiego pociągu trudniej o dokładne informacje, bo nie obowiązywały w nim rezerwacje.

Wojewoda Łukaszczyk podkreślał, że sytuacja jest zmienna, trwa przeszukiwanie najbardziej zniszczonych przedziałów. Jak powiedział, strażacy i policjanci przeczesują teren wokół katastrofy, ponieważ mogło się zdarzyć, że ktoś z poszkodowanych wyszedł o własnych siłach z wraku wagonu i będąc w szoku może błądzić po okolicy.

Wg informacji CIR na miejscu pracuje około 450 strażaków z 40 zastępów straży pożarnej, 100 funkcjonariuszy policji. W akcji uczestniczy też 35 karetek pogotowia i 2 śmigłowce ratunkowe. Służby kryzysowe wojewody śląskiego poinformowały, że osoby poszkodowane w wypadku zostały przewiezione do szpitali w: Sosnowcu (11 osób), Włoszczowie (8 osób), Jędrzejowie (4 osoby), Miechowie (3 osoby), Częstochowie (7 osób), Zawierciu (6 osób) i Dąbrowie Górniczej (1 osoba).

W związku z katastrofą infolinie nt. poszkodowanych uruchomiło działające przy wojewodzie śląskim Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego. Numery telefonów to 32 20 77 201 i 32 20 77 202.

Również PKP Intercity uruchomiła infolinię. Informacje związane z wypadkiem można uzyskać pod numerami: 19 757 - z telefonów stacjonarnych oraz (42) 19 436 - z telefonów komórkowych. Oba numery zostały podane na stronie internetowej spółki.

Na miejsce udali się również przedstawiciele PKP Intercity oraz Przewozów Regionalnych.

Uruchomiono komunikację zastępczą. Osoby, które nie zostały poszkodowane, przewieziono specjalnymi pociągami Przewozów Regionalnych do Częstochowy, gdzie został zorganizowany punkt oczekiwań. Pasażerowie udający się do Krakowa zostali przewiezieni autobusami zastępczymi Przewozów Regionalnych.

PKP Intercity zapewniło autobusy, którymi udały się do Warszawy osoby niewymagające opieki medycznej. Bagaże podróżnych, które zostały na miejscu wypadku, zabezpiecza policja oraz prokuratura.

Spółka wyraziła głębokie ubolewanie w związku z wypadkiem i zadeklarowała niezbędną pomoc dla osób poszkodowanych oraz ich bliskich.

Teren wokół katastrofy jest odgrodzony; resztki zmiażdżonych wagonów leżą w poprzek torów, lokomotywy leżą na sobie.

Jednymi z pierwszych osób na miejscu katastrofy kolejowej pod Szczekocinami k. Zawiercia byli - prócz strażaków - mieszkańcy okolicznych wsi. Jak relacjonowali, wybijali szyby i pomagali opuszczać rozbite wagony poszkodowanym, na miejsce przynosili też ciepłe rzeczy.

"Staraliśmy się pomagać wychodzić z pociągu ludziom, którzy byli w stanie to zrobić. Sam dowiedziałem się o wypadku od siostry. Przybiegłem tu, bo mieszkam niedaleko. Widzieliśmy wiele osób, które nie mogły wydostać się z pociągu, staraliśmy się wybijać szyby w oknach, by im to ułatwić" - mówił pan Adam, który sam przy tym został niegroźnie ranny. Pan Adam - wraz z innymi mieszkańcami - wyciągnął z pociągu dziewczynę i dwóch pokiereszowanych mężczyzn. Jego znajomi przynieśli na miejsce katastrofy m.in. koce i ciepłe rzeczy.

Jeden z podróżnych, który nie odniósł poważniejszych obrażeń, powiedział PAP, że jadący pociągiem w pewnej chwili usłyszeli potężny huk i pospadali z siedzeń. "Potem widzieliśmy zmiażdżonych ludzi, poprzyciskanych siedzeniami, widzieliśmy fragmenty ciał w pociągu i poza nim" - relacjonował pasażer.(PAP)

kon/ brw/ ral/ mtb/ stav/ malk/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)